Dariusz Czapiewski o dokonaniach i planach Investy
Zdobycie silnej pozycji wśród przedsiębiorstw zajmujących się dystrybucją i przetwórstwem stali nierdzewnych oraz aluminium w Polsce to jeszcze nie powód do samozadowolenia, a tym bardziej do spoczęcia na laurach – przekonuje Dariusz Czapiewski, założyciel i prezes firmy Investa z Pruszcza Gdańskiego.
Nic więc dziwnego, że choć w ostatnich latach Investa znajdowała się w czołówce najszybciej rozwijających się przedsiębiorstw na Pomorzu, prezes Czapiewski postanowił ją jeszcze bardziej ulepszyć.
Zmiany w dobrych czasach
Zatrudniająca ponad 430 pracowników w siedmiu oddziałach na terenie Polski firma zdecydowała się na wdrożenie tzw. lean management. Koncepcja ta oznacza ustawiczne doskonalenie się, elastyczność, wysoką jakość i eliminowanie marnotrawstwa. Wymyślili ją i zastosowali po raz pierwszy menedżerowie Toyoty. Pomogło to przekształcić niewielką firmę w czołowy koncern motoryzacyjny świata.
O zmianach w Inveście prezes Czapiewski opowiadał m.in. w czerwcu 2017 r. podczas Dnia Stali Nierdzewnych w Poznaniu. – Chcieliśmy być najlepsi na rynku i wciąż się doskonalić – tłumaczył.
W Inveście z ideą lean management zaczęto się oswajać w 2014 r. Następnie przyszedł czas na wprowadzanie zmian. Wdrożenie – jeśli można tak stwierdzić – zakończono
w 2016 r. Oczywiście określenie „zakończenie” nie pasuje do samej koncepcji lean management, zakładającej, że organizacja powinna zmieniać się ciągle.
Dariusz Czapiewski jest zadowolony z rezultatów. Poprawiły się zarówno mierzalne wskaźniki efektywności Investy, jak i postawy ludzi. To z kolei przełożyło się na większą wydajność pracowników i wzrost zysków.
Co ciekawe, okres, w którym Investa wdrażała strategię lean management, zbiegł się z perturbacjami na światowym rynku stali nierdzewnych, m.in. spadkiem cen. Zawirowania te nie osłabiły jej pozycji, a wręcz ją umocniły.
Stal z przypadku
Investa powstała 30 lat temu, choć formalnie działalność operacyjną rozpoczęła w 1989 r. Początkowo – działając pod nazwą Kantor – nie miała nic wspólnego ze stalą nierdzewną. Zajmowała się handlem częściami zamiennymi i elementami wyposażenia okrętowego. Jej pierwszymi klientami byli armatorzy, którzy w latach 70. i 80. XX w. zakupili statki w polskich stoczniach. Firma wysyłała im części zamienne. Miała klientów m.in. w Hamburgu, Rotterdamie, Singapurze oraz Hongkongu.
O tym, że zaistniała na rynku stali nierdzewnych, zadecydował przypadek. Na początku 1991 r. Zakład Remontowo-Montażowy Przemysłu Mleczarskiego w Lidzbarku Warmińskim zamówił rury nierdzewne niezbędne do produkcji swoich urządzeń. – Sprowadziliśmy dla niego rury ze szwedzkiej huty Avesta Sandvik Tube – wspominał Dariusz Czapiewski w rozmowie z magazynem „Stalowe Forum” w 2010 r.
Zakład z Lidzbarka musiał być zadowolony ze współpracy, bowiem wkrótce zaczął składać kolejne zamówienia.
Handel stalą nierdzewną był, jak wiele biznesów tamtych czasów, bardzo zyskowny. Marże netto na sprzedaży wyrobów wynosiły kilkadziesiąt procent. Dzisiaj wywołuje to wciąż miły uśmiech wspomnienia na twarzach pionierów handlu stalą nierdzewną.
Równie dobrze Investa mogłaby jednak zająć się kompletnie inną działalnością. – Pamiętam, że w czasie wojny w Iraku dostaliśmy pytanie dotyczące możliwości dostawy masek gazowych, natomiast kiedy Barcelona przygotowywała się do organizacji igrzysk olimpijskich, przyszło zapytanie o dostawę cementu – wspominał Dariusz Czapiewski.
O ile samo zajęcie się handlem stalą nierdzewną było przypadkiem, o tyle dzisiejszy sukces Investy jest sumą wielu czynników. Zaliczyć można do nich m.in. otwartość prezesa Czapiewskiego na pomysły innych.
Strategiczny wybór
Wiosną 1994 r. w polskiej firmie pojawił się amerykański doradca i biznesmen Joe Rose. – To dzięki jego radom zupełnie inaczej niż dotychczas spojrzałem na prowadzony biznes. Między innymi uświadomiłem sobie, że mała firma, aby dobrze funkcjonować, nie może zajmować się wszystkim. Musi się skoncentrować na wybranym sektorze. Po dogłębnej analizie zdecydowałem, że tym wybranym sektorem będzie dystrybucja stali nierdzewnej, która już wówczas stanowiła ponad połowę przychodów firmy – opowiadał Dariusz Czapiewski.
Koncepcja ta nie odpowiadała ówczesnemu wspólnikowi Czapiewskiego, który opuścił firmę. Wkrótce zastąpił go jednak inny inwestor. W połowie 1996 r. 25 proc. akcji dystrybutora stali objął fundusz Pioneer Venture Capital. Pozwoliło to na przyspieszenie tempa rozwoju. Natomiast we wrześniu 2004 r. Pioneer oraz sam Czapiewski sprzedali 100 proc. udziałów inwestorowi branżowemu z USA, Amari Metals, który do dzisiaj kontroluje Investę.
Dariusz Czapiewski zachował stanowisko prezesa i wolną rękę w dalszym przeobrażaniu firmy. Kiedy siedem lat temu zapytany przez dziennikarza o to, co byłby skłonny zmienić w funkcjonowaniu firmy, odparł, że większą wagę przyłożyłby do spraw kadrowych. Rzeczywiście tak się stało.
– W 2010 r. wymieniliśmy dużą część kadry zarządzającej, w tym dyrektorów oddziałów. To była bardzo dobra decyzja. Zbudowaliśmy zespół zarządzający z prawdziwego zdarzenia. Ówczesne przetasowania personalne trudno nazwać wymianą pokoleń. Przykładowo kierującego oddziałem poznańskim „wypalonego” czterdziestokilkulatka zastąpił menedżer mający prawie 60 lat.
Jak mówi Czapiewski, który w październiku 2018 r. sam skończy 60 lat, z punktu widzenia oceny menedżera wiek jest sprawą drugorzędną. Sam prezes czuje się zawodowo w pełni sił. – Nie mam żadnych planów związanych z przejściem na emeryturę.
Skutkiem zmian kadrowych podjętych przed laty było m.in. przyspieszenie rozwoju. Według Dariusza Czapiewskiego Investa jest obecnie dużo bardziej zrównoważoną organizacją niż przed tymi zmianami. Chodzi m.in. o strukturę przychodów.
Na pytanie o sposób zarządzania firmą odpowiada: – Preferuję styl partycypacyjny. Oznacza to, że menedżerowie spółki mają duży wpływ na decyzje.
– Siedem lat temu musiałem sam inicjować pewne działania prorozwojowe. Obecnie to kadra zarządzająca sama przychodzi z pomysłami. Najczęściej je akceptuję. Razem wypracowujemy decyzje, które są następnie wdrażane – dodaje.
Kluczowi menedżerowie stanowiący trzon Investy to mniej więcej 10 osób. Jednak i oni niewiele byliby w stanie zdziałać, gdyby nie szerszy zespół. Prezes Czapiewski podkreśla, iż sukces firmy wynika m.in. stąd, że udało się w niej stworzyć stabilny zespół kierowników liniowych, kluczowych handlowców, technologów oraz brygadzistów magazynu i produkcji. Jak dodaje, jednym z zadań menedżerów jest sprawienie, aby entuzjazm i zaangażowanie w budowę firmy wykazywali także szeregowi pracownicy. Mówiąc inaczej, aby ludzie wypełniali swoje obowiązki zawodowe z przyjemnością. – Jadąc do pracy, robię to z ochotą. Nie bardzo wyobrażam sobie, aby mogło być inaczej – mówi Dariusz Czapiewski.
Nowe wyzwania
Sprawdzony zespół to kluczowy atut firmy, która musi funkcjonować na dynamicznie zmieniającym się rynku. Posiadająca ponad 8 tys. klientów Investa od dawna nie jest jedynie dystrybutorem stali nierdzewnych i aluminium. Oferuje także usługi dodatkowe, np. obróbki materiału. Posiada 24 maszyny CNC.
To właśnie przetwórstwo wstępne, obok dystrybucji, jest kierunkiem rozwoju, na jaki postawiła Investa. Zdaniem prezesa Czapiewskiego rynek będzie dalej ewoluował w kierunku wzrostu zapotrzebowania na towary przetworzone. Odbiorcy wyrobów ze stali czy aluminium, wśród których są także spore firmy, wolą bowiem kupować wstępnie przetworzony asortyment. To czysty zysk dla wszystkich. Klienci oszczędzają czas, a przede wszystkim nie muszą sami inwestować w maszyny obróbcze i pracowników. Natomiast przedsiębiorstwa takie jak Investa zarabiają na dostarczaniu profesjonalnych usług.
Podobnie, jak dla wielu innych firm także dla Investy poważnym wyzwaniem stał się obecnie niedobór wykwalifikowanych pracowników. Rozwijający się biznes sprawia, że każdego roku trzeba zatrudniać nawet kilkadziesiąt osób. – Gdybyśmy byli „stabilną” organizacją bez ambicji dalszego rozwoju, nie byłoby żadnego problemu. Ponieważ tak nie jest, również odczuwamy niedobór pracowników. Nie powiedziałbym, że to jakiś poważny problem, ale niewątpliwie wyzwanie, z którym musimy się zmierzyć.
Zdaniem Dariusza Czapiewskiego problem braku pracowników jest stosunkowo najmniej odczuwalny w północnej Polsce. Tamtejszy rynek dystrybucji jest ustabilizowany. Jednak w środkowej czy południowej części kraju pozyskanie odpowiednich pracowników wymaga już znacznie więcej wysiłku, co wiąże się choćby z rozbudowującym się przemysłem.
Dojrzały rynek
– W branży stali nierdzewnych nie ma raczej miejsca dla nowego znaczącego gracza, rozpoczynającego od zera – twierdzi prezes Investy. Rynek z każdym rokiem jest coraz bardziej dojrzały i nasycony, a główni gracze to profesjonalne podmioty, czego dowodem są ich sukcesy za granicą.
Budowa od podstaw kolejnej sieci dystrybucji nie ma ekonomicznego sensu nawet dla kogoś z dużym zapleczem finansowym. Marże uzyskiwane aktualnie przez polskich dystrybutorów stali nierdzewnych są nawet nieznacznie niższe niż w Europie Zachodniej. Wątpliwe więc, aby jakiś podmiot zewnętrzny zapragnął wejść na nasz rynek i zmienić jego kształt.
Prezes Czapiewski jest optymistą odnośnie do przyszłości. – Nasz kraj stał się regionalnym centrum branży stali nierdzewnych. Podobnie sytuacja zaczyna wyglądać w sektorze aluminium. Jesteśmy dużym rynkiem, a nasze centra serwisowe zaopatrują klientów z krajów ościennych, jak Czechy, Słowacja, Węgry czy państwa bałtyckie – mówi.
Nic nie wskazuje, aby pozycja Polski miała ulec pogorszeniu. Dlatego niemal wszystkie znaczące firmy inwestują w rozwój mocy czy unowocześnienie usług.
Artykuł ukazał się w magazynie Nowa Stal (nr 4/2017)